Cykl wiedźmiński, A. Sapkowski | Książkowe wspomnienia

Książkowe wspomnienia to nowy cykl na blogu. Będę w nim opisywać dawno przeczytane książki i serie, które wyjątkowo mi się spodobały lub które wywarły na mnie większy wpływ. Nie będą to standardowe recenzje; postaram się szerzej opisać mój stosunek do książki, za co ją polubiłem i jaki wpływ na mnie wywarła. Nie przedłużając, zapraszam do zapoznania się z pierwszym wpisem z tej serii. Uwaga na możliwe SPOILERY!


Nie waham się mówić, że Cykl wiedźmiński to dla mnie jedne z najważniejszych książek w moim życiu. To dzięki nim polubiłem fantastykę (także tę polską). Serię książek o wiedźminie zacząłem poznawać o dziwo od Czasu Pogardy, pomimo wyraźnego napisu na okładce informującego, że jest to druga część sagi. Dotarłem do połowy i kompletnie nie wiedziałem o co chodzi, więc książka wylądowała na półce. Nie mam pojęcia, co mną kierowało, gdy brałem się za serię od środka. Chyba rycerz na okładce przykuł moją uwagę i postanowiłem dowiedzieć się, jaka historia kryje się za tym czarnym pancerzem i hełmie z doczepionymi skrzydłami drapieżnego ptaka. Albo pierwsza część była wypożyczona, a ja łudziłem się, że mogę zacząć od drugiej. Jakiś czas później powróciłem do twórczości Sapkowskiego, ale tym razem zacząłem od opowiadań i czytania według odpowiedniej kolejności. Od tej pory nie było już dla mnie ratunku. Cykl wiedźmiński wciągnął mnie jak mało który. Powtarzam go regularnie co rok, a Czas pogardy swego czasu mogłem cytować z pamięci.

Gdy po raz drugi wziąłem się za czytanie, urzekł mnie świat przedstawiony przez Sapkowskiego. Nie znalazłem tam tak dużo uwielbianej przeze mnie baśniowości. A przynajmniej o wiele mniej niż w innych fantasy, które czytałem w tamtym okresie. Wiedźmińskie uniwersum było tak bardzo realistyczne, jak tylko mogło nadal trzymając się konwencji fantasy. To nie była pozycja pełna heroicznych bohaterów, którzy pokonują smoka, by uratować księżniczkę. Autor wykpił w książce wieżoksiężniczkowe, oklepane schematy. W tym świecie samotna szarża na ziejącą ogniem bestię nie kończyła zwycięstwem; prawy rycerz prędzej znalazł się w paszczy smoka niż w objęciach księżniczki. Sapkowski opowiedział w opowiadaniach na nowo takie baśnie, jak Jaś i Małgosia, czy Piękna i Bestia.

Gry ze stajni CD Projektu są o wiele bardziej słowiańskie od książek – spotkamy tu choćby nawiązanie do ,,Balladyny” Słowackiego i ,,Dziadów” Mickiewicza

Kolejny z powodów, dla których uwielbiałem wiedźmińską serię, to słowiański klimat.Nie było go wprawdzie zbyt dużo (chyba, że w opowiadaniu Wiedźmin), jednak dało się go zauważyć i dodawał kolorytu historii. Przykładowo, kilka z potworów z którymi mierzył się Geralt zostało zaczerpniętych ze słowiańskiej mitologii, ale pozostałe piły do innych mitologii. Słowiańskie były także nazwy niektórych miast, np. Wyzimy i dialekt, którym posługiwali się mieszkańcy Północnych Królestw, gęsty od słów takich, jak: rzyć, strzyga, czy wiwerna. Miasta były zatłoczone i śmierdziały ekstrementami, kapustą i skrajną ksenofobią. Rasizm został ukazany na przykładzie ludzi i nieludzi. Obie strony darzyły siebie szeroką gamą uczuć: od niechęci i pogardy do chęci mordu. W miastach nienawiść buzowała, co prowadziło do licznych pogromów, w czasie których śmierć poniosły rzesze krasnoludów i elfów. Nieludzie organizowali się komanda i walczyli o wolność.

Wiedźmin, jako pogromca potworów, musiał mierzyć się z pytaniami o ciągłości gatunków, nisze ekologicznych i wiedźmińską etykę. Sapkowski nie bał się poruszać tych tematów i na każdy z nich odpowiadał zręcznie: oto Geralt zapytany przez uczonego o konieczność istnienia wiedźminów, podał przykład zrozpaczonej matki, której potwór pożarł dziecko. Czy dla niej ważne są kwestie przetrwania gatunku, do której należał zabójca jej dziecka? Właśnie to wyłamanie się z obowiązujących schematów spowodowało, że polubiłem tą serię. Geralt wiele razy musiał dokonać wyboru pomiędzy łatwym zarobkiem, a kodeksem wiedźmińskim(który zresztą sam wymyślił – w rzeczywistości żaden kodeks nie istniał). Wiedźmin mierzył się nie tylko z polującymi na ludzi maszkarami, ale także z potworami ukrywającymi się za maską poczciwego człowieka. Zawsze jednak działał zgodnie ze swoimi zasadami.

Serial stworzony na podstawie opowiadań Sapkowskiego nie był zbyt udany… oględnie mówiąc. Jedynym plusem był Żebrowski w roli Geralta i klimatyczne piosenki w wykonaniu grającego Jaskra Zamachowskiego.

Jeśli chodzi o sagę o wiedźminie nie potrafię określić, która część jest moją ulubioną. W każdej są obecne epickie rozdziały, które wyróżniają się na tle innych, nieco mniej interesujących. Do moich ulubionych należą bankiet w Aretuzie, rozmowy Ciri z Vysogotą i bitwa pod Brenną. Są też nudne, długie momenty, których nie potrafię ścierpieć. Za najlepszy przykład niech posłuży wędrówka Ciri przez Patelnię. Gdy o niej czytałem, cierpiałem równie mocno, co Dziecko Przeznaczenia. Nie ma w niej absolutnie nic ciekawego i jest tylko nudnym fragmentem poprzedzającym o wiele ciekawsze przygody Cirilii w bandzie Szczurów. Zresztą wątek Ciri jest bardzo ciekawy, ponieważ odzwierciedla jej przemianę wewnętrzną. Z niepoważnej dziewczynki stała się dojrzałą, odpowiedzialną za swoje decyzje kobietą.

Za każdym razem, gdy wracam do wiedźmińskiego cyklu, napotykam nowe nawiązania do współczesności oraz smaczki, których nie zauważyłem wcześniej. Opowiadania i saga są porządnymi, świetnie napisanymi książkami(choć do specyficznego stylu Sapkowskiego trzeba się niestety przyzwyczaić) i z czystym sercem polecam je każdemu fanowi niekonwencjonalnej fantastyki.

A jakie wy macie wspomnienia związane z przygodami Geralta i Ciri? Poznaliście wiedźmina dzięki książkom, grom, czy może komiksowi? Zapraszam do komentowania 😉 .

 

Jedna myśl na temat “Cykl wiedźmiński, A. Sapkowski | Książkowe wspomnienia

Dodaj własny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Dumnie wspierane przez WordPressa | Motyw: Baskerville 2. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d bloggers like this: